Codziennie czytam kolejne doniesienia na temat nowej generacji konsol i po prostu aż trudno mi uwierzyć w założenia jakie poczynił Microsoft wypuszczając swoja najnowszą zabawkę. Każda kolejna informacja przypomina nie tyle strzelanie sobie w stopę, ale kładzenie głowy pod ścięcie.
Gigantyczne restrykcje w obrocie używkami, konieczność internetowej weryfikacji stanu konsoli co 24 godziny, rozbudowane i zasobożerne OS, blokada regionalna, duże wymiary, nacisk na usługi niedostępne w większości krajów, wymóg podłączonego Kinect’a, wygląd, cena, a teraz jeszcze blokada urządzeń z krajów, w których oficjalnie Xbox One się jeszcze nie pojawi. Każdy z tych elementów występujący oddzielnie byłby w stanie zniechęcić część graczy. Razem składają się na obraz najmniej przyjaznej użytkownikom konsoli w historii.
To co dzieje się obecnie wokół produktu Amerykanów jest dla mnie niepojęte. Czy to możliwe, aby w procesie tworzenia urządzenia, aż tak się pomylono? A może to wina beznadziejnych działań marketingowych, których kolejne etapy zamiast promować pogrążają konsolę. Nie wierzę, że Microsoft nie miał przecieków z obozu rywali i nie wiedział jaką droga podąży SONY ze swoim PlayStation 4. Musiał wiec wybrać świadomie. Być może chciał skierować się w stronę innej grupy odbiorców, jednak sposób w jaki to zrealizował spowodował globalną nagonkę.
Xbox One nie jest czymś czego oczekiwaliśmy my gracze. Właściwie sprawia wrażenie narzędzia skierowanego przeciw nam. Jest pokazem braku zaufania i szacunku, segreguje nas jeszcze dosadniej niż było to w zwyczaju. Takie wrażenie wynika z tego, że mamy punkt odniesienia. Ktoś potraktował nas lepiej, z większą wrażliwością. Przynajmniej w teorii.
Nie zmienia to faktu, że Xbox One bardziej zasługuje na miano konsoli nowej generacji. Właśnie on stawia na rewolucję, a PlayStation 4 jest jedynie upgradem PS3. Może Microsoft w swoich założeniach widzi coś, czego w szerszej perspektywie my jeszcze nie dostrzegamy. Wychodzi naprzeciw standardom współczesności. Gdyby SONY zachowało się podobnie zapewne zaakceptowalibyśmy nowości bez marudzenia. PS4 zaoferuje nam jednak, to co już znamy, co sprawdziliśmy i z czego jesteśmy zadowoleni. Prywatnie jestem zaszokowany rozbieżnościami pomiędzy strategiami obu korporacji. Zakładałem, że będziemy wybierać pomiędzy produktami podobnymi, a najprawdopodobniej prawie identycznymi. Pokazano nam natomiast dwa różne światy.
Pisałem wcześniej, że gdyby nowa generacja okazała się rewolucją, to zastanowiłbym się nad wyborem. Inaczej kupię po prostu maszynkę u sprawdzonego producenta, czytaj SONY. Przełom jednak jest, ale nawet gdybym chciał rozważyć zmianę, nie mógłbym tego zrobić. Nie jesteśmy wśród krajów wybranych. Musimy czekać, a do tego otrzymamy urządzenie okrojone z olbrzymiej ilości funkcji. Bardzo jestem ciekaw jak świat zadecyduje portfelami. Czy z biegiem lat okaże się, że Microsoft tragicznie się pomylił, czy może jednak miał rację. Pamiętajmy, że Japończycy też byli kiedyś obiektem kpin.
PS. Gdy na swoją premierę szykowało się PlayStation 3, złotą piłkę odbierał Fabio Cannavaro, trenerem Barcelony był Frank Rijkaard, w polu czarowali Ronaldinho i Deco, a o Leo Messim mało kto słyszał. Ja natomiast dniami i nocami zagrywałem się w Pro Evolution Soccer 6.