Od premiery The Last of Us na PlayStation 3 minęło już kilka ładnych miesięcy i muszę przyznać, że od tamtego czasu nieustannie ogrywam ten tytuł. Historia ukończona 4 razy i ponad 120 godzin w trybie wieloosobowym mówią same za siebie. Jest to najlepsze multi w jakie miałem okazję grać, pomimo tylko 7 map i 3 trybów rozgrywki. TLoU ma w sobie coś wyjątkowego, co trzyma mnie ciągle przy konsoli. Jednak nie wszystko jest tu kolorowe. Problem nie dotyczy samego tytułu, ale użytkowników beztrosko hasających po serwerach. Cóż, gdy nie dysponujemy prywatną drużyną, jesteśmy narażeni na zabawę z ludźmi, których (wnioskując z zachowania) nie chcielibyśmy poznać prywatnie, a już na pewno nie zdecydowalibyśmy się walczyć z nimi ramie w ramię o przetrwanie. Poniżej zebrałem listę najbardziej irytujących i żenujących typów zachowań towarzyszy w trybie wieloosobowym The Last of Us.
Złodzieje egzekucji to chyba najczęściej przewijające się postacie w trybie online. Można powiedzieć, że zalicza się do nich ponad 80% graczy. Przejawiają się tym, że za wszelką cenę będą próbować odebrać nam ciężko zarobione punkty dobijając nasze ofiary z długości całej mapy lub niepotrzebnie marnując bomby i koktajle mołotowa. Byle tylko zdobyć te 50 części za wykonaną egzekucje. Jednak nie jest to tak poważny problem jeśli nasza postać jest wciąż na nogach. Dopiero gdy obalimy wroga i w tym samym momencie padniemy na kolana oczekując pomocy, możemy zobaczyć jakimi potworami są ci ludzie. „Nasi kompani” w takiej sytuacji zamiast rzucić się nam na ratunek pobiegną najpierw zaliczyć egzekucję na czołgającym się przeciwniku, przy okazji czego zwykle albo sami zginą (ranny przeciwnik człapie w kierunku swoich), albo zabraknie czasu, żeby nas uratować. To jeszcze nie koniec, podobne zachowanie możemy także zaobserwować w sytuacji, gdy nasz kompan zostanie sprowadzony do parteru, jak tylko obalimy wroga który powalił naszego towarzysza i zaczniemy go uleczać, ten jeszcze zanim wstanie na nogi zacznie się już czołgać w stronę swojego oprawcy, który padł przecież z naszej ręki. Wszystko to byle tylko wykonać egzekucję przed nami. WTF? Ratujemy kogoś z opresji, a w zamian jedynie tracimy naszą wywalczoną egzekucję.
Kolejną grupą są „ślepi” gracze ignorujący prace zespołową. Pomimo tego, iż akcja dzieje się jedynie kilka metrów od takiego człowieka to ten i tak zawsze patrzy nie w tę stronę co trzeba. Jeśli w okolicy nie ma żadnego wroga, a wpadliśmy na jakąś bombę pułapkę to rozpoczynamy czołganie się w stronę najbliższego gracza, najgorzej jest jednak, gdy okazuje się on być właśnie takim osobnikiem i jedyne co robi to wystawia głowę za okno szukając kolejnego fraga, a my konamy zaraz za jego plecami. Na ekranie pojawia się przecież znaczek wskazujący położenie umierającego kompana oraz ikonka na minimapie, aż ciężko sobie wyobrazić co robi ten człowiek w takiej sytuacji, że nie spostrzega przyjaciela w potrzebie. Nawet ocieranie się o czyhającego towarzysza nie robi na takim jegomościu wrażenia. Ludzi z tą przypadłością spotkałem od groma, ale na szczęście w tym przypadku normalnych graczy skorych do pomocy jest znacznie więcej.
Dalej mamy uciekinierów, czyli ludzi kiepsko radzący sobie z akceptacją aktualnej sytuacji. Gdy tylko coś pójdzie nie po ich myśli wychodzą z gry zostawiając nas na pastwę losu. Wystarczy że zaczniemy przegrywać 1-2 punktami i już widzimy jak któryś z naszych kompanów wieje. Przecież taka strata jest do odrobienia dosłownie w kilka chwil. Niestety niektórzy dbają bardziej o własne statystyki niż dobro drużyny. Oczywiście sytuacja zdarza się też w drużynach rywali, więc gdy to oni zaczną przegrywać możemy liczyć, że zaraz będziemy grać w przewadze.
Następni na liście są sprinterzy. W The Last of Us zazwyczaj się skradamy, jako drużyna i indywidualnie. Bardzo często staram się po cichu zajść rywala z drugiej strony. Dzięki umiejętności „Tajne szkolenie”, nie widać mnie w trybie nasłuchiwania gdy kucam, więc podejście do niespodziewającej się czegokolwiek grupki wrogów nie jest problemem. Niestety zawsze znajdzie się taki zawodnik, który na pełnym sprincie biegnie w moją stronę i oczywiście tym samym zdradza pozycję na mini mapie oraz informuje wroga, że zaraz nastąpi atak. W przypadku, gdy cała drużyna skrada się w stronę przeciwnika wiadomym jest, że podbiegnięcie do pozostałych na pełnej prędkości nie pomoże im w cichym ataku.
W Multi The Last of Us spotkamy także graczy przesadnie ostrożnych i przez to marnujących wiele wspaniałych okazji. Załóżmy, że obalimy jednego wroga, po czym trafimy na wsparcie które pozbawi nas życia. Taki typ gracza będzie co najwyżej przyglądał się reanimowaniu przeciwnika przez jego drużynę zamiast skorzystać z okazji, póki rywale są bezbronni. Skończy się to tym, że osoba ta zacznie atak zaraz po końcu leczenia gdy wróg na to czeka po czym zginie albo ucieknie. A my oczywiście skonamy w samotności.
Wymienionych graczy można spotkać na każdym kroku, jeśli jednak mamy własną ekipę lub dobrze trafimy losowy skład zespołu, to czeka nas wiele godzin wciągającej zabawy. Przy ciężarówce szczęścia może nawet ludzie nie będą okradać nas z egzekucji.
PS 16 października powitamy pierwsze DLC do trybu wieloosobowego pod nazwą The Abandoned Territories, zawierające 4 nowe mapy: Bus Depot, Suburbs, Hometown oraz Bookstore. Hip Hip Hooray!
grafika: liveplay3.fr