GTA V, czyli najlepszy sandbox w historii gier wideo (PS3)

I już, po wszystkim. GTA V wyrwało mnie z codzienności na grubo ponad 60 godzin, dokonało tego w czasie wrześniowej sesji. Co więcej grze udało się utrzymać moją uwagę przy konsoli przez bite 17 pod rząd. Od czasów szkolnych nie zdarzyło mi się poświęcić pojedynczej produkcji tyle czasu na przestrzeni dosłownie kilku dni.

Czy to oznacza, że GTA V jest najlepszym tytułem w jaki kiedykolwiek grałem? Nic z tych rzeczy, pierwszeństwo w kwestii klimatu i fabuły wciąż należy do GTA IV, a grą roku 2013 pozostaje The Last of Us. Grand Theft Auto V to natomiast mistrzostwo świata w kategorii sandbox & fun. W porównaniu do IV jest tu więcej zabawy, ale za to mamy mniej historii.

Poprzednia część była poważna oraz ponura i szczerze mówiąc zdecydowanie lepiej się w niej odnajdywałem. Atmosfera ciasnego miasta, nieustającego ruchu, wszechobecnej policji, a do tego niepewny los imigranta, który bardzo szybko musi pogodzić się z faktem, że ziemia obiecana mu lekką nie będzie. Zapewne przez wzgląd na własne doświadczenia w tym temacie, łatwiej było mi złapać kontakt z postacią i całym kontekstem rozgrywki. V skrajnie kontrastuje ze światem GTA IV, pełno tu kolorów, widoków, przyrody, imprez itd. Bohaterowie również dobrani są w taki sposób, aby tworzyli wybuchową mieszankę. W efekcie gra jest brutalna, szalona, pełna zwrotów akcji i utrzymana w absurdalnie zabawowym stylu.

Grand Theft Auto V nie pozwala nudzić się choćby przez minutę, a mimo to nie ma tu poczucia zżycia z akcją na ekranie. Są nurkowania, triatlony, wyścigi, rzutki, jest tenis, golf, szkoła latania i cała masa innych atrakcji, ale brakuje mi przykładowo większej ilości otwartych miejsc typu bary, kluby, restauracje oraz możliwości wchodzenia w bardziej złożone relacje z postaciami pobocznymi. Dodatkowo uwagę dzielimy na trzech liderów, więc siłą rzeczy kogoś lubimy bardziej, a kogoś mniej. Nasi bohaterowie niby żyją swoim życiem, gdy akurat z nich nie korzystamy, jednak wystarczy spędzić z grą trochę więcej czasu, aby zorientować się, że jest to tylko kilka powtarzanych w kółko scenek.

Jak już wspomniałem fabuła ma charakter wesołej i momentami absurdalnej opowieści, której głównym zadaniem jest po prostu niezobowiązujące bawienie gracza, a także eksponowanie zalet produkcji typu sandbox. GTA V, to rozrywka w najczystszej postaci, akcja przylepiająca oczy do telewizora i nie dająca czasu na łapanie oddechów. Pod tym względem, to zdecydowanie jeden z najlepszych tytułów w historii, absolutny lider w sprzedawaniu skrajnie brutalnej przemocy jako sposobu na poprawę humoru. Fakt, gra jest luzacka, płytka i efekciarska, ale potrafi obrócić to na swoją korzyść. Zróżnicowanie misji dotyczących wątku głównego oraz pobocznych jest optymalne. Twórcom udało się uniknąć monotonii, zachowując jednocześnie spójność i nie rzucając graczem gdzie popadnie. Teren zaś powala ogromem i fajerwerkami graficznymi, oczywiście mając na uwadze wiek i możliwości konsoli PlayStation 3. Zastrzeżenia mam jeszcze tylko do zakończenia, które przychodzi nagle i każe nam wybierać pomiędzy trzema możliwymi drogami. Problem polega na tym, że jest tylko jeden słuszny wybór, a pozostałe dwa rozwiązania kompletnie nie pasują do dotychczasowego przebiegu gry. Co więcej są zrealizowane na odwal się, a postacie zachowują się w nich niewiarygodnie. Ogólnie rzecz biorąc, nie warto zawracać sobie nimi głowy i lepiej ukończyć grę płynąc głównym nurtem.

Grand Theft Auto V z pewnością jest jedną z najlepszych gier jakie powstały. Choć mój główny zarzut polega na tym, że tytuł ma tylko jedną warstwę i nie sposób utonąć w przedstawionym świecie, to można bawić się w nim znakomicie przez wiele godzin. Przykładowo 60. Tyle w zupełności wystarczy, aby odczuwać nasycenie i stracić ochotę na dalszą zabawę. Zobaczymy co przyniesie tryb multi.

Grand Theft Auto